Z psem nad morze

podróżowanie z psem

Podróżowanie z psem jest jak podróżowanie z dzieckiem. Z jakim dzieckiem – to oczywiście zależy od temperamentu czworonoga, a także od nastroju, w jakim się on znajduje. Frodo jest inteligentnym i dość pogodnym psem. Mimo, że ma już ponad 9 lat, muszę przyrównać go do spokojnego trzylatka gatunku ludzkiego.

Byliśmy dotąd na wielu wspólnych wyjazdach, także w odległych miejscach Polski i muszę przyznać, że sprawował się świetnie i nie przysparzał wielu problemów. Od dłuższego czasu jest przyzwyczajony do podróżowania samochodem, autobusami czy pociągami (pływał także na jachcie), jednak tak długa podróż w pociągu wiązała się z niemałymi obawami oraz była dla nas pewnym wyzwaniem. Należało więc się do niej dobrze przygotować.

Podstawy podróżowania

Niezależnie od środka transportu, obowiązujące zasady są podobne. Istotna jest oczywiście książeczka z aktualnymi szczepieniami (głównie chodzi tu o ważne szczepienie przeciwko wściekliźnie, o potwierdzenie którego możemy być poproszeni na przykład podczas kontroli biletów), a jeśli wyjazd ma być zagraniczny, potrzebny będzie także paszport wydany przez lekarza weterynarii (wymagania różnią się w zależności, do jakiego kraju się wybieramy).

Przed wyjazdem musimy pamiętać o wyposażeniu psa podróżnika w odpowiednie akcesoria. Najważniejsze jednak jest dobre przygotowanie i wcześniejsze oswojenie samego czworonoga z podróżami oraz niespodziankami, jakie mogą nas spotkać w ich trakcie.

Za każdym razem, kiedy wyciągam plecak czy walizkę z szafy, Frodo już wie. Czasem mam wrażenie, że wie nawet kilka dni wcześniej. Z pewnością odczytuje jakieś niezauważalne dla mnie samej zmiany w moim zachowaniu. Wtedy też nie odstępuje mnie dalej, niż na odległość spokojnej obserwacji, siada przy drzwiach wyjściowych, co może być próbą desperackiego powiedzenia weź mnie ze sobą. Najciekawiej jest oczywiście, kiedy zaczynam pakować jego rzeczy. Ożywiony, zaczyna ekscytować się znanym-nieznanym, które ma nastąpić. Chyba przez te wszystkie lata polubił podróżowanie, ważne że jego stado jest w komplecie.

O psach, co jeżdżą koleją

Przygotowania do prawie dwunastogodzinnej podróży pociągiem nad polskie morze zaczęły się dla nas dużo wcześniej. Nie raz już siedzieliśmy razem w przedziałach pociągów czy staliśmy na peronach – tu problemu nie było. Od początku musimy przyzwyczajać psa, do odgłosów hamujących pociągów, schodów ruchomych, dźwiękach dyspozytora podającego komunikaty na dworcach, czy do problematycznych schodków w dalekobieżnych składach.

Już kilkumiesięczny szczeniak powinien być parę razy wyciągnięty na spacer po peronach, podczas którego sowicie nagradzamy go smakołykami za każdy objaw akceptacji panujących tam warunków. Można ćwiczyć wchodzenie i wychodzenie z pociągu, innym razem przejechać stację czy dwie, aby pies przyzwyczaił się do jazdy tym środkiem transportu.

Sądzę, że z pociągami jest dużo łatwiej, niż z autobusami, w których nie ma takiej swobody rozprostowania nóg czy nawet krótkiego wyjścia na peron w trakcie dłuższej podróży. Wiadomo, że na wakacje z psem najlepiej jechać samochodem, jednak tym razem nie mieliśmy takiej możliwości. Wybraliśmy na podróż godziny nocne, licząc na to, że Frodo będzie zmęczony dniem i nie za bardzo pobudzony całą sytuacją. No i sprawdziło się – spał przez większość drogi, nie wspominając o podróży powrotnej, gdzie zachował się jak rasowy globtroter. Nie przejmował się wcale plątaniną nóg ludzkich, czy płaczącym niemowlakiem i spał jak gdyby nic na podłodze przedziału.

Mieliśmy zarówno wyrozumiałych współpasażerów, jak i konduktorów, którzy pozwalali ściągać psu kaganiec, na co przepisy porządkowe chyba każdego przewoźnika w tym kraju nie pozwalają. Jednak tak długa podróż w ciasnym przedziale to także spora udręka dla zwierzaka.

W stronę wielkiej wody

Kilkanaście godzin przed wejściem do pociągu daliśmy mu jeść po raz ostatni, a tuż przed samą podróżą, poszliśmy na długi spacer. Musiało to tak wprawić Froda w podróżniczy nastrój, że podczas krótkich wyjść z pociągu na „planowane” sikanie czy rozprostowanie kości, nie bardzo miał do tego głowę. Wolał szybko wracać do pociągu. Dopiero, gdy dojechaliśmy do dworca we Władysławowie, wyczuł, że jesteśmy u celu i powrócił do normalnych zachowań. Prawdziwą rekompensatą tych trudów musiał być widok wielkiej wody oraz morska bryza niewątpliwie intrygująca ciekawskie psie nozdrza.

O przygodach Froda podczas ostatnich wakacji nie będę się już rozpisywać – lepiej będzie, gdy je po prostu pokażemy.

z-psem-01
z-psem-02
z-psem-03
z-psem-04
z-psem-05
z-psem-06
z-psem-07
z-psem-08
z-psem-09
z-psem-10
z-psem-11